Wesołe miasteczko (autostop na Kubie)

6 grudnia 2011


W Trynidadzie stwierdziliśmy, że mamy dość już Kuby dla turystów. Przeziębieni klimatyzacją w autobusie dla turystów, zmęczeni naganianiem i kilkakrotnie zawyżonymi cenami postanowiliśmy pojechać do Remedios – małego miasteczka w pobliżu północnego wybrzeża, w którym nie ma nic, co może masową turystykę zainteresować. Było to dokładnie to, czego szukaliśmy! Dojechaliśmy tam stopem, obiecując sobie, że już nigdy nie wsiądziemy do kubańskiego, turystycznego autobusu. Autostop wybiera cała masa Kubańczyków, i bardzo niewielu turystów. Autostop na Kubie jest w pełni zorganizowany. To znaczy, przy każdym wyjeździe z miasta, czasem nawet i w centrum, jest specjalny przystanek a na nim państwowy urzędnik czyli Pan Żółty. Pan Żółty zajmuje się zatrzymywaniem przejeżdżających pojazdów i rozsadzaniem chętnych do kolejnych samochodów. Auta, oczywiście oprócz tych turystycznych, powinny na takim punkcie się zatrzymać i jak tylko mają miejsce, zabrać ludzi. Taka przyjemność kosztuje – 1 peso (0,14 zł) dla Pana Żółtego, jeśli jest to małe auto i 10 peso dla kierowcy, podczas gdy jest to guagua (ciężarówkobus)Tak więc w Trynidadzie ruszyliśmy żwawo do Punktu Żółtego i tak rozpoczęliśmy swoją autostopową przygodę. Ostatecznie przejechaliśmy około 220 kilometrów. Jechaliśmy 9 środkami transportu – dwa razy bryczką, trzy razy miejskim autobusem, dwa razy na pace ciężarówki, raz guaguą oraz raz osobówką. Spotkaliśmy ludzi miłych i uczciwych, jak i smętnych naciągaczy. Generalnie jednak nie wzbudzaliśmy wielkiego zdziwienia. Tuż za Trynidadem przestaliśmy być Turystami a zostaliśmy jakby częścią ich świata – „albo studiują na wymianie, albo mają tu rodzinę (czyli tata udał się do Miami)”. Najciekawszą chyba była część autobusem miejskim, około 50 kilometrów po autostradzie… Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w ośrodku rekreacyjno-wypoczynkowym dla kierowców, gdzie w zupełnej ciszy, w cieniu, na bujanych fotelach, kierowcy miejskich autobusów oddawali się relaksowi. Remedios stało się naszym ulubionym miejscem na Kubie. Mają tam niewielką starówkę z kolonialną architekturą, dwa kościoły. Spokój, mili ludzie, pyszne i tanie (dla nas) jedzenie w eleganckiej restauracji. Do morza 7km, które łatwo pokonać… autostopem!

Polecane wpisy

6 komentarzy

MeMyselfAndStuff 7 listopada 2012 at 17:08

Aż zapiera dech! Tym bardziej, że planowo we wtorek 13-go powinniśmy wylądować w Havanie! ;-)

Odpowiedz
Anonymous 5 listopada 2013 at 18:48

"Taka przyjemność kosztuje – 1 peso (0,14 zł) dla Pana Żółtego, jeśli jest to małe auto i 10 peso dla kierowcy, podczas gdy jest to guagua (ciężarówkobus)"
Czy moglibyście sprecyzować?

Odpowiedz
lbt 6 listopada 2013 at 23:44

Jest tak: Pan Żółty zatrzymuje wszystkie (oprócz turystycznych) samochody i wsadza do nich czekających według przydzielonych numerków. Jeżeli zatrzyma normalne małe auto, to płaci mu się (Panu Żółtemu) 1 peso i wsiada. Kierowca, właściciel nie dostaje nic.
Z kolei ciężarówka do przewozu ludzi funkcjonuje na zasadzie autobusu i płaci się 10 peso odpowiedniej osobie przy wsiadaniu. Pan Żółty wtedy nie dostaje nic.
Pozdrowienia

Odpowiedz
Lukasz 25 stycznia 2015 at 18:53

Witajcie, prowadzicie bardzo ciekawego bloga.
Znalazłem wiele bardzo przydatnych informacji. Aktualnie przygotowuję się do wyjazdu na Kubę, chciałbym się dowiedzieć jak szukać miejsc z których łapie się stopa? O co powinienem pytać miejscowych? Proszę dajcie też znać co warto zobaczyć na Kubie a co lepiej pominąć. Będziemy dwa tygodnie i chcielibyśmy czas wykożystać optymalnie.
Pozdrawiam
Łukasz

Odpowiedz
lbt 27 stycznia 2015 at 18:44

Hej, dzięki za miłe słowa :)
Miejsca, w których łapie się stopa to „punkty żółte”, czyli należy pytać o „punto amarillo” w kierunku, w którym chcemy jechać.
Kuba cała jest niezwykle interesująca! Obowiązkowo Hawana, a poza tym to proponowałbym wybrać te z turystycznych miejsc, na których Wam zależy, a te na których mniej, pominąć. Później pojechać gdzieś, gdzie turystów nie ma; znaleźć jakąś plażę, o której masowa turystyka się jeszcze nie dowiedziała, małe miasteczko – w takich właśnie miejscach można zobaczyć prawdziwą Kubę. Nam bardzo podobało się Remedios, choć właściwie nic tam nie ma :)
Gdybyśmy jeszcze raz trafili na Kubę, to pojechalibyśmy pewnie na wschód, do Santiago de Cuba i w jego okolice

Odpowiedz
Ania 3 września 2016 at 23:44

Superowo, i mnóstwo fajnych informacji!

Odpowiedz

Dodaj komentarz