Oaza Huacachina

4 października 2011

Oaza to to, co lubimy najbardziej! Muzyka, zabawa, bary i tylko drogie hotele. Ostatecznie zakwaterowaliśmy się w dormie (pokoju wieloosobowym) w jednym z hotelików. Ciekawe jest to, że dorm ten był dwuosobowy :)
Do oazy przyjeżdża się po dwie rzeczy – sandboarding (czyli snowboard na piasku) i przejażdżka łazikiem po wydamach z szalonym (o to tu nietrudno) indianinem za kierownicą.

Już wcześniej uznaliśmy jednak, że cena pierwszego (45 soli za osobę) jest za duża, a drugie jest głupie, więc przyjechaliśmy tutaj tylko obejrzeć wydmy i wypocząć.
Wybraliśmy się na spacer i spełniły sie nasze nieśmiałe oczekiwania. Można wypożyczyć deskę bez wycieczki, za 5 soli za godzinę :)
Była niezła jazda! Jak już załapaliśmy o co chodzi, to jeździło sie świetnie! Ja zostałem ogłoszony królem stoku (przez siebie samego), głównie dlatego, że jako jedyny umiałem hamować, a nie koziołkowałem na końcu.
Niestety nie ma tu wyciągów ;)

Polecane wpisy

3 komentarze

Anonymous 11 listopada 2011 at 00:49

Kurcze ta oaza bardziej pasuje do saharyjskiej Afryki niz Peru:))
Tak w ogole, to jak dlugo ma trwac Wasza podroz? tzn. ograniczacie sie jakos czasowo, czy totalny spontan?:)

Misiek

Ps.
fotki z Machu rewelka!:)

Odpowiedz
lbt 12 listopada 2011 at 03:46

Hej!
Już zbliżamy się do końca… Dziś mamy równo miesiąc do samolotu do Polski. Teraz robimy wszystko, żeby ten ostatni miesiąc dobrze wykorzystać!
Pozdrowienia

Odpowiedz
Anonymous 12 listopada 2011 at 17:11

W takim razie wykorzystajcie ten miesiac jak tylko sie da!
Tylko nie zapomnijcie od czasu do czasu wrzucic jakies fotki, bo regularnie odwiedzam waszego bloga…
Milego pobytu:)

Misiek

Odpowiedz

Skomentuj Anonymous Anuluj