Dom na Bali | Bali cz. I

14 sierpnia 2018

Nie jesteśmy mistrzami w szybkim pisaniu relacji z naszych wyjazdów, bo wiecznie brak nam czasu. Ale zwykle jest jeszcze jeden powód – trudno nam zebrać wszystkie myśli, trudno zwięźle odpowiedzieć na proste pytanie: no i jak było?

Chyba to pojawia się z wiekiem, ale minęły już dawno czasu, kiedy to z wyjazdów przywoziliśmy tylko euforię i zdecydowaną chęć powrotu. Ten wyjazd miał być spokojny, rodzinny i taki był, ale samo Bali (a w zasadzie to cała „nasza” Indonezja) to klasyczny przypadek: Było fajnie, ALE.

No więc: było fajnie. Mieliśmy swój wymarzony dom na Bali. Z bananowcem, który we wczesnych godzinach porannych miał niesamowity kolor. Z kuchnią, do której przez okna bez szyb wędrowały ścieżki mrówek. Z wiatrakiem chodzącym przez całą dobę. Z zapachem kwiatów, który był tak silny, że przesycał całe powietrze. I basenem z widokiem na tarasy ryżowe, z którego mogliśmy korzystać jak tylko nie było gości w domu przy którym stał.

Najwyższy szczyt (i czynny wulkan) – Mount Agung – za każdym razem zachwycał, może dlatego, że wyraźnie góruje nad polami ryżowymi.

Gdy nie chciało nam się gotować, chodziliśmy na nasi goreng do warunga obok. Już za drugim razem, kiedy braliśmy obiad na wynos, pani mówiła nam, że zapłacimy przy okazji, i naczynia też odniesiemy przy okazji. Kiedy potem pytałam ją czy wie gdzie tu można kupić pieczywo, sama chciała mnie zawieźć na swoim skuterze do miasta obok.

Dni mijały szybko, bo chcieliśmy przeżyć jak najwięcej, ale przez większość doby byliśmy cyfrowymi nomadami.  Z małym dzieckiem. Szczęśliwym, biegającym, śmiejącym się w głos małym dzieckiem.

Ale jest też chochla dziegciu w tym pachnącym kwiatami słoiku miodu. Ogromnie zatłoczone ulice, hałas, miliony turystów, przeładowanie. Nasz dom był parę kilometrów od Ubud i, o ile w jego pobliżu, faktycznie było spokojnie, tak w samym miasteczku już nie. Ubud miało być centrum baliskiego spokoju z delikatnym powiewem medytacyjnego uniesienia. Długo nie mogliśmy się nadziwić, a co chodzi tym wszystkim jego entuzjastom. Trudno szukać spokoju ducha, jak w powietrzu spaliny, na ulicach dziesiątki straganów z pamiątkami, a w głowie tysiące klaksonów skuterów.

Poza tym, Bali tonie w śmieciach, a śmieci toną w wodach Bali. Pisaliśmy już o tym na fb i pewnie nie raz jeszcze będziemy pisać. Sama Indonezja jest na drugim miejscu (po Chinach) w rankingu najmocniej zanieczyszczonych stref przybrzeżnych świata.

Nie da się być świadomym i zadowolonym turystą jednocześnie. Umysł wyraźnie krzyczał nie. Serce za to sprawiło, że pod koniec całego wyjazdu, gdy okazało się, że mamy jeszcze kilka dni do zagospodarowania, wróciliśmy na Bali.

A o tym, co na Bali zobaczyć i jak to zrobić – w następnym wpisie!

INFORMACJE PRAKTYCZNE, czyli…

…JAK WYNAJĄĆ DOM NA BALI:  Wynająć dom na Bali brzmi jak marzenie. I jest to marzenie, które bardzo łatwo zrealizować! Bali żyje z turystyki i wszelkiego rodzaju noclegów jest bez liku. Jeśli nie planujesz mieszkać tam kilku miesięcy, albo nie możesz poświęcić kilku dni na jeżdżenie po okolicy i oglądanie to najlepszym wyborem jest znalezienie mieszkania na airbnb lub ewentualnie bookingu (po kliknięciu na te linki przy rejestracji dostaniecie bonusową zniżkę). Co nas zaskoczyło to to, że najlepsze oferty są wyprzedane dużo wcześniej, a już w czasie naszego wybierania oferty znikały jedna po drugiej. Większość miejsc noclegowych w Indonezji to mały pokój z dużym łóżkiem i łazienką i wliczonym w cenę śniadaniem. My szukaliśmy miejsca trochę większego – jako, że obowiązujące nas polskie godziny pracy przypadały na tamtejszy wieczór, chcieliśmy mieć dwa pokoje, żeby w jednym Olek spokojnie spał, a w drugim było mobilne biuro tu i tam. Oprócz tego potrzebowaliśmy też kuchnię, bo dwulatek nie może jeść ciągle smażonego ryżu. Wybraliśmy miejsce kilka kilometrów za Ubud dzięki czemu mieliśmy ciszę i spokój, widok na pole ryżowe, kilka knajpek z jedzeniem, a także problemu dojazdem do centrum. Ceny noclegów dla dwóch osób rozpoczynają się od 200zł za tydzień wzwyż (bez limitu)

…INTERNET I TELEFON: Dostęp do Internetu jest na Bali powszechny. Zazwyczaj działa przyzwoicie, ale czasem zawodzi, dlatego typowym rozwiązaniem wśród cyfrowych nomadów jest korzystanie z dostępnego wifi i zabezpieczenie w postaci internetu mobilnego. Wbrew temu, co można wyczytać w internetach, kartę sim najlepiej kupić od razu po wylądowaniu na lotnisku w jednej z oficjalnych budek operatorów, których nie sposób przegapić. Jakiś czas temu zmieniły się przepisy i w większości punktów w mieście można kupić kartę, ale nie da się jej zarejestrować co ogranicza jej używanie. Dodatkowo, ceny na lotnisku są ustalone, a lokalni biznesmeni lubią ceny zawyżać. Najlepszym wyborem jest karta simPATI, szczególnie jeśli zamierzacie w Indonezji odwiedzić nie tylko Bali (inni operatorzy mogą nie mieć zasięgu). Podany limit danych dzieli się na parę rodzajów danych (np. oddzielnie whatsapp), więc kupując 8GB tak naprawdę dostaniecie 2GB na „cały Internet”. My płaciliśmy 50 000idr za takie właśnie 8GB. Cenniki i pakiety są skomplikowane, więc warto poprosić o aktywację od razu przy zakupie (serio!). Jeśli na Bali będziecie pracować (czy gdziekolwiek indziej) warto dowiedzieć się o zasady działania usługi Voice Over Wifi u swojego, polskiego operatora. Dzięki temu polski telefon przez wifi może zalogować się do macierzystej sieci i można z  niego korzystać tak jak w kraju dzwoniąc do Polski bez dodatkowych opłat.

TRANSPORT: Niemal każde miejsce noclegowe oferuje transport z lotniska. – cena do Ubud 300 000 IDR. Uber jest nielegalny i właściwie nie istnieje. Świetnie za to, radzi sobie Grab, którym w całej Indonezji dość często jeździliśmy.

Polecane wpisy

6 komentarzy

Natalia | CraftTheWay 14 sierpnia 2018 at 23:01

Piękny klimat na Waszych zdjęciach. Jak zawsze!

Odpowiedz
Domi 15 sierpnia 2018 at 17:24

Piękne zdjęcia! Czekam z niecierpliwością na kolejny wpis. Mam nadzieję, że przed moim wyjazdem tam za 3 tygodnie :)

Odpowiedz
lbt 15 sierpnia 2018 at 20:44

Ale fajnie Wam! Tylko Bali czy coś jeszcze? Jak by co, to śmiało pytaj! :)

Odpowiedz
euryt 29 sierpnia 2018 at 07:47

Ujdzie

Odpowiedz
Voyaga 8 września 2018 at 16:27

Piękne zdjęcia…wspomnienia wracają… jakim aparatem robicie foty?

Odpowiedz
lbt 10 września 2018 at 11:01

Dziękuję!
Canon 5d + 50mm (najczęściej) :)

Odpowiedz

Skomentuj Voyaga Anuluj